- Od sierpnia objął Pan prowadzenie zespołu. Czy Camper powraca do czasów świetności?
- Mateusz Mielnik: Pracuję z zespołem od sierpnia. Proces budowy tego składu rozpoczął się jednak trochę wcześniej. Patrząc teraz, uważam, że wspólnie z prezesem zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy, żeby ten zespół wyglądał tak, jak obecnie. Nie popełniliśmy żadnego błędu. Cieszę się, że ten zespół jest w taki sposób zbudowany. Musimy być świadomi swoich możliwości i pracować, aby dalej się rozwijać. To nie jest „gotowiec” i nie możemy powiedzieć, że na 100% zrobimy awans.
- To nieco inna filozofia budowy składu niż w Camperze w czasach jego gry na zapleczu PlusLigi. Z czego to wynika?
- Klub istnieje już 17 lat. Wielki szacunek dla prezesa za to, że jest wytrwały i dalej tworzy ten klub, co w dzisiejszych czasach nie jest łatwe. Były wzloty i upadki. Wszyscy wiemy, że odniesiono duży sukces, ale potem nastąpiły nieco "chudsze lata”. Od zwycięstwa w I lidze minęło jednak całe pokolenie zawodników - to już 10 lat. Czasy są zupełnie inne, a siatkówka bardzo się zmieniła. Ligi są rozszerzone, jest więcej zespołów z pokaźnymi budżetami, a rynek transferowy jest dość wąski. Trzeba mieć rozeznanie i wiedzę, aby pozyskać odpowiednich zawodników i zachęcić ich do budowania takiego „projektu”. Camper nie chce tworzyć klubu, który bazuje wyłącznie na „zaciągu zewnętrznym”. Ważne jest, aby korzystać także z chłopców, którzy pochodzą z Wyszkowa, tu się wychowali i uczyli grać w siatkówkę. Dla mnie jako trenera to niezwykle ważne, bo w trudnych momentach utożsamianie się z klubem daje bardzo dużo.
- W tej chwili w składzie jest trzech zawodników z Wyszkowa. W poprzednim sezonie było ich więcej. Czy aby osiągnąć wyniki sportowe, trzeba postawić na graczy z zewnątrz?
- Nie tylko aspekty czysto sportowe decydowały o zmianach. To były również decyzje osobiste zawodników. Aby walczyć o najwyższe lokaty w II lidze, trzeba się poświęcić. Nie wszyscy mieli takie możliwości i zdecydowali się na inną drogę. To było dla nas wyzwanie i ograniczenie. Jeśli dalej będziemy się rozwijać w obecnym tempie, to łączenie pracy z graniem może okazać się niemożliwe.
- Jak udało się Wam pozyskać Jakuba Lewandowskiego? Przyszedł z PlusLigowej Resovii do drugoligowego zespołu.
- Czasem losy tak się układają. Mieliśmy dużo szczęścia, że Kuba był dostępny w tym momencie. Trafił do nas, bo wiedział, na co się decyduje, zarówno sportowo, jak i szkoleniowo. Myślę, że spodobała mu się wizja projektu, jaki przedstawiliśmy. Camper ma swoją historię i nie jest anonimowym klubem w Polsce. Kuba wiedział, jaki będzie skład, bo trafił do nas w ostatniej chwili. Po ostatnich sezonach z lekkimi perturbacjami uznał, że II liga to dobre miejsce, by się odbudować. Jest bardzo wartościowym zawodnikiem, który dużo nam pomaga.
- Ma Pan okazję ponownie pracować z Tobiaszem Wojtkowskim. Jak zmienił się jako gracz na przestrzeni lat?
- Od wspólnej pracy w Ostrołęce minęło dużo czasu. Tobiasz miał różne etapy w swojej przygodzie z siatkówką. Cieszę się, że przepracował okres przygotowawczy i w pełni skupił się na siatkówce i treningach. Miał różne momenty pod względem fizyczności w pierwszej rundzie. Na boisku wygląda nieźle, ale jeszcze ma duże rezerwy. Wie, że może grać jeszcze lepiej. Dodam, że jest kapitanem zespołu. Daje dużo dobrej energii i atmosfery. Ważne, żeby szatnia żyła, a Tobiasz potrafi to zapewnić. Liczę na niego w całym sezonie, bo będzie to kluczowy zawodnik. Ale podkreślam, że najważniejsza jest drużyna. Pojedynczy zawodnicy nie wygrają meczu, a sezon jest długi.
- Sezon jest długi, ale już teraz można wskazać, że Wy, Necko Augustów i Sparta Grodzisk będziecie walczyć o awans do turnieju półfinałowego. Jak to Pan widzi?
- Myślę, że śmiało można tak powiedzieć. Te trzy zespoły mają najwięcej punktów w tabeli i są regularne w punktowaniu. My na razie realizujemy cel, jakim jest awans do fazy play-off, czyli miejsca w pierwszej czwórce. System awansu w drugiej lidze jest specyficzny, z czterema etapami walki. Runda zasadnicza nie jest najważniejsza w tej walce. Naszym celem jest być w czwórce, a później walczyć o więcej.
- Czy w kontekście play-offów chciałby Pan zmierzyć się z którąś z tych drużyn? Czy póki co skupia się Pan na rundzie rewanżowej?
- Póki co skupiam się na najbliższych meczach. Jeśli chcemy utrzymać nasze miejsce, musimy grać na podobnym poziomie jak dotychczas. To może okazać się trudniejsze, bo inne zespoły również wykonują dobrą pracę, co widać po wynikach. Musimy koncentrować się na każdym kolejnym przeciwniku, bo wybieganie za daleko w przyszłość potrafi zgubić. Pod koniec rundy będziemy zerkać na tabelę i zastanawiać się, z kim możemy zagrać. Wspomnę też, że nie mamy bardzo szerokiego składu, żeby co mecz rotować.
- Wspomniał Pan o głębi składu. Było kilka spotkań, kiedy zabrakło impulsu z ławki, na przykład w meczu z Metrem czy Kozienicami. Czy „krótka ławka” w perspektywie długiego sezonu może okazać się kluczowa?
- Nie ma co ukrywać, że nasz zespół składa się z młodych zawodników, którzy dopiero zdobywają doświadczenie w grze o założony cel. Stworzyliśmy im warunki, aby mogli się rozwijać. Zmiany nie zawsze dają oczekiwany impuls, ale trzeba wierzyć w zawodników, że w odpowiednim momencie będą gotowi i dodadzą nam wartość. Odpukać, na razie omijają nas kontuzje, i chcemy, żeby tak zostało. Mamy takie możliwości, jakie mamy, i musimy optymalnie je wykorzystywać. Chłopcy muszą być gotowi, bo nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie ich szansa.
- W wyższych ligach okienko transferowe rozpoczęło się już dawno. Czy Camper również poszukuje graczy na kolejny sezon?
- Na chwilę obecną wiem, że w PlusLidze składy są już niemal zamknięte. Stopniowo ten proces będzie widoczny również w pierwszej i drugiej lidze. Razem z prezesem Robertem Czyżakiem musimy być na to gotowi i opracować odpowiednią strategię. Siatkówka się zmieniła - kiedyś budowa składu zaczynała się po sezonie, teraz dzieje się to w trakcie rozgrywek. Chcemy, aby klub się rozwijał, dlatego musimy działać z wyprzedzeniem. Cieszy mnie, że na trybuny wracają kibice. Coraz więcej osób przychodzi na nasze mecze, a razem możemy osiągnąć więcej.
- Na pewno obserwuje Pan inne grupy II ligi. Kogo można uznać za faworytów do awansu na zaplecze PlusLigi?
- Z moich doświadczeń wynika, że wszystko weryfikują turnieje. Wtedy dopiero widać różnice sportowe. Aspiracje ma WKS Wieluń. Część klubów, które rozpatrywano w kontekście awansu, ma jednak problemy finansowo-organizacyjne. Czy jest dużo zespołów zainteresowanych i gotowych do gry w pierwszej lidze? Chyba nie. W grze pozostaje także Sędziszów. Były Strzelce Opolskie, ale przez problemy finansowe wypadły z rywalizacji. Wydaje się, że w tym sezonie gotowych i spełniających wymagania zespołów nie jest zbyt wielu.
- Co na koniec sezonu da Panu poczucie dobrze wykonanej pracy?
- W swojej przygodzie z siatkówką jako pierwszy trener zawsze grałem w play-offach. Zrobię wszystko, żeby to podtrzymać, a potem powalczyć o jeszcze więcej. Ważnym elementem jest również proces organizacyjny. Chcemy rozwijać sztab i stwarzać zawodnikom takie warunki, aby chcieli przychodzić do Wyszkowa. Wysyłamy jasny sygnał do władz miasta, kibiców i środowiska siatkarskiego, że w Wyszkowie powstaje ciekawy projekt. Chcemy zachęcać młodzież do gry w siatkówkę i przyciągać kibiców na nasze mecze. Na koniec sezonu dużą satysfakcję da mi to, że widzę dzieci, które przychodzą na nasze mecze z rodzicami. To naprawdę cieszy.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Marcin Pieniążek
Fot. KS Camper Wyszków